Przypomniał mi się wiersz, chyba Jeżewskiego, leciało to mniej więcej tak:
tylko tyle
tylko chwile
dusze nasze jak motyle
w locie spiesznym
bez oddechu
zalęknione w lesie świata
zatrzymują się na kwiatach
i znikają gdzieś w zaświatach
Pokręciłem słowa, bo
pisałem to z pamięci, ale taki jest mniej więcej sens. Spotykamy
się na chwile, jesteśmy, potem gdzieś znikamy, gubimy
się gdzieś w zaświatach
wirtualnych jak również realnych... Tak jak w filmie
Mr.Nobody gdzie człowiek zgubił
swą miłość, swe wspomnienia i próbuje je przed śmiercią
odnaleźć, a potem... nie powiem co się stało. Bardzo pokręcony, ale bardzo poetycki film.
Chodzi mi po głowie haiku chyba Issy żyjącej w XVIII i XIX wieku, jej już dawno nie ma, zniknęła gdzieś w zaświatach, ale możemy poczuć to co ona dzięki chwilom złapanym w tym krótkim wierszu:
Chodzi mi po głowie haiku chyba Issy żyjącej w XVIII i XIX wieku, jej już dawno nie ma, zniknęła gdzieś w zaświatach, ale możemy poczuć to co ona dzięki chwilom złapanym w tym krótkim wierszu:
leżąc na
trawie
on jeszcze
pulsuje we mnie
on jeszcze
pulsuje we mnie
W tym właśnie tkwi moc słów, dzięki
nim chwile nadal żyją, choć tych ludzi już dawno nie
ma...
Czy to wszystko? Czy jesteśmy skazani na ciągłe gubienie się?
„Umarli twoi ożyją. Zwłoki moje powstaną. Przebudźcie się i wydawajcie radosne okrzyki, mieszkający w prochu! Bo twoja rosa jest jak rosa malw, a ziemia urodzi nawet tych, którzy są bezsilni w śmierci"
Księga Izajasza 26:19
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz