niedziela, 24 czerwca 2012

23.06

spojrzenie na skałę
ciężar karabinków u pasa
znowu jestem

Nie wiem, czy we mnie można czytać jak w otwartej książce, chyba tak, wszystko widać, niechęć, chęć, złość, radość. Miny mam przestudiowane, ale mam wrażenie, że nie do końca.. że inni widzą i odsuwają się, bywa jak kilka tygodni temu na wyjeździe pracowniczym w góry nie zaakceptowałem grupy, głupich żartów o orgazmach, penisach itp. Dziwne jak łatwo poszczają  hamulce  i wyłazi prawdziwe ja... Więc grupa również nie zaakceptowała mnie, ale co dziwne w indywidualnych rozmowach prawie każdy był spoko.. Ale do rzeczy..

Od momentu podania sobie rąk: Cześć jestem Oskar, hej jestem Maja, unikała kontaktu wzrokowego, może to kwestia świadomości swej urody i doświadczeń z facetami, a może właśnie przeczytała we mnie jak w książce, więc starałem się nie być zbytnim chamem i również nie patrzyłem na nią zbyt długo by nie budzić podejrzeń.
Znajomi poprosili mnie abym zabrał ich oraz córkę z przetłuszczonym chłopakiem (mężem, nie wiem) na wspinanie, bo ona bardzo by chciała spróbować jak to jest. Załatwiłem sobie specjalnie wolne i zaproponowałem miejsce. Dzień przed wyjazdem okazało się, że za daleko, że chcą bliżej. No dobra, wkurzyli mnie tym, bo nie dość ze robię im uprzejmość to jeszcze stawiają warunki. Żałowałem, ze się zgodziłem i nawet myślałem aby dać sobie już z nimi na przyszłość spokój. Miejsce oczywiście piękne, skały, woda, cudo, tyle że same śmieci dookoła, nasi rodacy potrafią szumnie machać flagami, atakować czołgi szabelkami ale sprzątnąć po sobie już ich przerasta.. Poza tym zarosło strasznie to miejsce, woda podeszła do góry odcinając kolejna ścianę. Musieliśmy się przedzierać po kolczastych krzaczorach. Gdy ukazały się skały ktoś jej zapytał czy się boi, odpowiedziała z entuzjazmem, ze nie może się doczekać. O! Pomyślałem sobie, jeszcze żadna dziewczyna tak nie zareagowała na widok czekających na nią takich skał. Chyba w sumie mnie tym kupiła, no dobra zobaczymy później jak przyjdzie co do czego.. Wspiąłem się pierwszy z dolną asekuracją (tzw dołem) ciągnąc za sobą linę wpinając ja ekspresami w ringi. Zawiesiłem "wędkę" aby inni mogli się pobawić i popróbować.
Majka pełna entuzjazmu oczywiście pierwsza. Założyła uprząż... Musiałem pomóc jej się pozapinać... musiałem jej prawie dotknąć, sprawdzić czy nie za luźno...czy dobrze zapięta.. przywiązać linę... nie dawałem rady.. w obcisłych leginsach uprząż jeszcze bardziej podkreślała jej zgrabne nogi, uda, tyłek.. pas biodrowy uwydatniał wąską talie i piękny biust... nie mogłem.. tak blisko.. Do tego wszystkiego te kocie oczy.. zrobiłem co musiałem i szybko się odsunąłem aby nie budzić podejrzeń i nie doprowadzić do krepującej sytuacji.
Co tu zrobić aby się zbliżyć porozmawiać, może zaprzyjaźnić, obok żona, jej rodzice, misiowaty mąż nie mąż, aby to wszystko było naturalne, zdrowe, czy tak się w ogóle da, czy to możliwe?
Dobra, ma aparat robi foty, ja swego nie wziąłem, ale jest wspólny neutralny temat, coś tam zagadnąłem, wymiana kilku słów, coś o plfoto i koniec, jakoś nie bardzo, może się boi może nie chce za mną gadać, może..
Wspinała się niesamowicie, bez oporów, przesadnego strachu, bez "już nie mogę", napierała tak dzielnie, że widziałem coś takiego pierwszy raz w życiu. Znowu byłem młody, wszystko wróciło, cała pasja, możliwości, zieleń, zapach, kolory.. Ktoś z taka pasją i talentem to sama słodycz.
O wspinaniu innych nie ma co wspominać, jej mąż nie mąż zrobił tą drogę co ona pod wpływem męskiej dumy, wiele go to kosztowało, cały upocony, zmachany jakby walczył o życie, więcej już nie próbował.
Potem robiliśmy trudniejsze drogi i za każdym razem było to samo. Słońce zaczęło przypiekać ostro więc poszedłem się wykąpać, woda była ciepła, jacyś idioci skakali z 20 metrowych skał.
Majka nie miała stroju jak wszyscy i nie sądziłem, ze to zrobi. Zaczęła się spierać z matką o to, że skoczy, nie wierzyłem myślałem że to żarty... Usłyszałem plusk, skoczyła z niewielkiej półki nad wodą w koszulce..
Po wszystkim pojechaliśmy do kawiarni na mrożoną kawę, gadaliśmy o Alpach, Dolomitach, ja o wspinaniu, o pomyśle wejścia na Blanca, ktoś inny o lataniu na paralotni w Chamonix. Parę razy zauważyłem, że się mi się przygląda, nie podtrzymywałem tych spojrzeń, ktoś mógłby zauważyć..
Oczywiście były teksty, że powinna to trenować skoro ma taki talent, zrobić kurs. Umówiliśmy się wszyscy wstępnie na następny wyjazd w ciekawsze miejsce.. Co dalej? Chyba nic… Chwila powróconych wspomnień, może będzie robić to dalej, będzie się rozwijać, ale pewnie już beze mnie, pokazałem jej tylko drogę, to wszystko.
Rozstaliśmy się w dobrych humorach zadowoleni z pięknego dnia, oni do domu, my do teściowej.
Pokrzątałem się trochę po ogrodzie, pozrywałem czereśni, a gdy nikt nie widział poszedłem do domu, zamknąłem oczy na łóżku i poczułem na policzkach łzy..

Wracając do domu odebrałem z paczkomatu zamówione książki Murakamiego, między innymi oczekiwaną "O czym mówię, gdy mówię o bieganiu" :

"Starzenie się i spowalnianie są taka samą częścią naturalnej scenerii jak rzeka płynąca do morza, i muszę się z tym pogodzić. Nie będzie to łatwy proces, a to, co odkryję na jego końcu, może wcale nie okazać się przyjemne. Ale czy mam jakiś inny wybór?"

                                                                                                       Haruki Murakam

5 komentarzy:

  1. Smutne to....
    Nie wiem ile masz lat, ale czy zawsze jest tak,że mężczyzna patrzy na młodą kobietę przez pryzmat wspomnień, z tęsknotą?
    Aż się boję zestarzeć....

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie, najczęściej jako na kobietę, po prostu...

    OdpowiedzUsuń
  3. po prostu....jak na kobietę
    na kobietę nie można patrzeć po prostu
    i na pewno nie patrzyłeś na Maję po prostu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ;)To był wyjątkowy przypadek, dlatego był wart opisania :)

      Usuń