spojrzenie na skałę
ciężar karabinków u pasa
znowu jestem
Nie wiem, czy we mnie można czytać
jak w otwartej książce, chyba tak, wszystko widać, niechęć, chęć,
złość, radość. Miny mam przestudiowane, ale mam wrażenie, że nie do
końca.. że inni widzą i odsuwają się, bywa jak kilka tygodni temu
na wyjeździe pracowniczym w góry nie zaakceptowałem grupy, głupich
żartów o orgazmach, penisach itp. Dziwne jak łatwo poszczają
hamulce i wyłazi prawdziwe ja... Więc grupa również nie
zaakceptowała mnie, ale co dziwne w indywidualnych rozmowach prawie
każdy był spoko.. Ale do rzeczy..
Od momentu podania sobie rąk: Cześć jestem Oskar, hej jestem Maja,
unikała kontaktu wzrokowego, może to kwestia świadomości swej urody
i doświadczeń z facetami, a może właśnie przeczytała we mnie jak w
książce, więc starałem się nie być zbytnim chamem i również nie
patrzyłem na nią zbyt długo by nie budzić podejrzeń.
Znajomi poprosili mnie abym zabrał ich oraz córkę z przetłuszczonym
chłopakiem (mężem, nie wiem) na wspinanie, bo ona bardzo by chciała
spróbować jak to jest. Załatwiłem sobie specjalnie wolne i
zaproponowałem miejsce. Dzień przed wyjazdem okazało się, że za
daleko, że chcą bliżej. No dobra, wkurzyli mnie tym, bo nie dość ze
robię im uprzejmość to jeszcze stawiają warunki. Żałowałem, ze się
zgodziłem i nawet myślałem aby dać sobie już z nimi na przyszłość
spokój. Miejsce oczywiście piękne, skały, woda, cudo, tyle że same
śmieci dookoła, nasi rodacy potrafią szumnie machać flagami,
atakować czołgi szabelkami ale sprzątnąć po sobie już ich
przerasta.. Poza tym zarosło strasznie to miejsce, woda podeszła do
góry odcinając kolejna ścianę. Musieliśmy się przedzierać po
kolczastych krzaczorach. Gdy ukazały się skały ktoś jej zapytał czy
się boi, odpowiedziała z entuzjazmem, ze nie może się doczekać. O!
Pomyślałem sobie, jeszcze żadna dziewczyna tak nie zareagowała na
widok czekających na nią takich skał. Chyba w sumie mnie tym
kupiła, no dobra zobaczymy później jak przyjdzie co do czego..
Wspiąłem się pierwszy z dolną asekuracją (tzw dołem) ciągnąc za
sobą linę wpinając ja ekspresami w ringi. Zawiesiłem "wędkę" aby
inni mogli się pobawić i popróbować.
Majka pełna entuzjazmu oczywiście pierwsza. Założyła uprząż...
Musiałem pomóc jej się pozapinać... musiałem jej prawie dotknąć,
sprawdzić czy nie za luźno...czy dobrze zapięta.. przywiązać
linę... nie dawałem rady.. w obcisłych leginsach uprząż jeszcze
bardziej podkreślała jej zgrabne nogi, uda, tyłek.. pas biodrowy
uwydatniał wąską talie i piękny biust... nie mogłem.. tak blisko..
Do tego wszystkiego te kocie oczy.. zrobiłem co musiałem i szybko
się odsunąłem aby nie budzić podejrzeń i nie doprowadzić do
krepującej sytuacji.
Co tu zrobić aby się zbliżyć porozmawiać, może zaprzyjaźnić, obok
żona, jej rodzice, misiowaty mąż nie mąż, aby to wszystko było
naturalne, zdrowe, czy tak się w ogóle da, czy to możliwe?
Dobra, ma aparat robi foty, ja swego nie wziąłem, ale jest wspólny
neutralny temat, coś tam zagadnąłem, wymiana kilku słów, coś o
plfoto i koniec, jakoś nie bardzo, może się boi może nie chce za
mną gadać, może..
Wspinała się niesamowicie, bez oporów, przesadnego strachu, bez
"już nie mogę", napierała tak dzielnie, że widziałem coś takiego
pierwszy raz w życiu. Znowu byłem młody, wszystko wróciło, cała
pasja, możliwości, zieleń, zapach, kolory.. Ktoś z taka pasją i
talentem to sama słodycz.
O wspinaniu innych nie ma co wspominać, jej mąż nie mąż zrobił tą
drogę co ona pod wpływem męskiej dumy, wiele go to kosztowało, cały
upocony, zmachany jakby walczył o życie, więcej już nie
próbował.
Potem robiliśmy trudniejsze drogi i za każdym razem było to samo.
Słońce zaczęło przypiekać ostro więc poszedłem się wykąpać, woda
była ciepła, jacyś idioci skakali z 20 metrowych skał.
Majka nie miała stroju jak wszyscy i nie sądziłem, ze to zrobi.
Zaczęła się spierać z matką o to, że skoczy, nie wierzyłem myślałem
że to żarty... Usłyszałem plusk, skoczyła z niewielkiej półki nad
wodą w koszulce..
Po wszystkim pojechaliśmy do kawiarni na mrożoną kawę,
gadaliśmy o Alpach, Dolomitach, ja o wspinaniu, o pomyśle wejścia
na Blanca, ktoś inny o lataniu na paralotni w Chamonix. Parę razy
zauważyłem, że się mi się przygląda, nie podtrzymywałem tych
spojrzeń, ktoś mógłby zauważyć..
Oczywiście były teksty, że powinna to trenować skoro ma taki
talent, zrobić kurs. Umówiliśmy się wszyscy wstępnie na następny
wyjazd w ciekawsze miejsce.. Co dalej? Chyba nic… Chwila
powróconych wspomnień, może będzie robić to dalej, będzie się
rozwijać, ale pewnie już beze mnie, pokazałem jej tylko drogę, to
wszystko.
Rozstaliśmy się w dobrych humorach zadowoleni z pięknego dnia,
oni do domu, my do teściowej.
Pokrzątałem się trochę po ogrodzie, pozrywałem czereśni, a gdy
nikt nie widział poszedłem do domu, zamknąłem oczy na łóżku i
poczułem na policzkach łzy..
Wracając do domu odebrałem z paczkomatu zamówione książki
Murakamiego, między innymi oczekiwaną "O czym mówię, gdy mówię o
bieganiu" :
"Starzenie się i spowalnianie są
taka samą częścią naturalnej scenerii jak rzeka płynąca do morza, i
muszę się z tym pogodzić. Nie będzie to łatwy proces, a to, co
odkryję na jego końcu, może wcale nie okazać się przyjemne. Ale czy
mam jakiś inny wybór?"
Haruki Murakam