sobota, 2 sierpnia 2014

Kotka postanawia umrzeć


Moja kotka postanowiła umrzec. Przestała jeśc, pic... ma poważną anemię...na siłe ją karmimy, dajemy sterydy, zelazo. Możliwe, że jest to wynikiem tęsknoty za nami gdy byliśmy na urlopie, możliwe że to cos innego. Po tygodniu walki i karmienia na siłę coś się ruszyło, jest poprawa, zobaczymy co dalej.
Gdyby to było możliwe, tak postanowić przestać żyć i już..

W robocie festiwal, tłumy atrakcyjnych diabelnie ludzi kręci się po korytarzach. Młode oczy kobiet patrzą, kilka zdań o byle czym i nic. Wszystko dzieje się obok, boję się, że już nigdy z nikim nie nawiążę kontaktu...


wtorek, 3 lipca 2012

Waniliowe niebo

mój dotyk
moje słowa
głęboko w tobie

Widziałem Cię dzisiaj, bardzo wyraźnie. Siedziałaś naprzeciwko, na ławce w małej sali. Miałaś na sobie jasny żakiet i czerwoną bluzkę, uśmiechałaś się choć byłaś smutna. Twoje jasne oczy wyglądały na ciemne, wyrażały radość  pomimo smutku, karmazynowe usta dla innych będące znakiem stopu dla mnie były zaproszeniem. Bardzo wyraźnie Cię widziałem, patrzyłaś na mnie gdy słowa wykładowcy przelatywały z daleka i odlatywały nie zatrzymując się w powietrzu.

Dotknęłaś moich myśli, może mnie okłamujesz, nie wiem, może jesteś szczera, może..        
Jednak nadal dotykamy się nawzajem myślami, słowami, docieramy do miejsc w których dawno nikogo nie było.  Ciemnych i zakurzonych, odświeżamy je i nadajemy ponownie znaczeń.
Wykładowca gdzieś daleko… Ty, tuż przede mną… wiesz… znowu musiałem myśleć o ogórkach…





niedziela, 1 lipca 2012

List

Pociąga mnie Twój smutek, Twój mrok… Nie masz przyjaciół, ani znajomych, mówisz o sobie „jestem zła”. Dotykam Cię słowami, przenikam  myślami, zasypiam zamyślony. Nosisz wciąż te jeansy, gdy sukienka nowa zestarzała się… Opcji mamy wiele i wszystkie są złe…
Życzę Ci wbrew Tobie bycia szczęśliwą, życzę Ci miłości i sobie życzę …  Niech Cię zobaczę w ogrodzie z nim, kimkolwiek będzie podziękuję mu…
 
 
 
 
 
 "A czasem kiedy noc się dłuży
Podnosimy się na duchu - my nieszczęśni
My bezwolni - i zanurzamy się
Na głębokość tysiąca pocałunków"


czwartek, 28 czerwca 2012

Smutny wpis

Niedawno rozmawiałem z kimś w sieci, nigdy czegoś takiego nie przeżyłem, trwało to długo i nie rozmawialiśmy o seksie, a jednocześnie przyznam, że chyba nigdy nie byłem tak blisko tej drugiej osoby. Doświadczenie to było tak intensywne i intymne, że przeniknęło mnie do szpiku kości.. Choć zapewne to tylko złudzenie, moja projekcja...
Przypomniał mi się wiersz, chyba Jeżewskiego, leciało to mniej więcej tak:

tylko tyle
tylko chwile
dusze nasze jak motyle
w locie spiesznym
bez oddechu
zalęknione w lesie świata
zatrzymują się na kwiatach
i znikają gdzieś w zaświatach


Pokręciłem słowa, bo pisałem to z pamięci, ale taki jest mniej więcej sens. Spotykamy się na chwile, jesteśmy, potem gdzieś znikamy, gubimy się gdzieś w zaświatach wirtualnych jak również realnych... Tak jak w filmie Mr.Nobody gdzie człowiek zgubił swą miłość, swe wspomnienia i próbuje je przed śmiercią odnaleźć, a potem... nie powiem co się stało. Bardzo pokręcony, ale bardzo poetycki film.

Chodzi mi po głowie haiku chyba Issy żyjącej w XVIII i XIX wieku, jej już dawno nie ma, zniknęła gdzieś w zaświatach, ale możemy poczuć to co ona dzięki chwilom złapanym w tym krótkim wierszu:
leżąc na trawie
on jeszcze
pulsuje we mnie


W tym właśnie tkwi moc słów, dzięki nim chwile nadal żyją, choć tych ludzi już dawno nie ma...
                                     



Czy to wszystko? Czy jesteśmy skazani na ciągłe gubienie się?

„Umarli twoi ożyją. Zwłoki moje powstaną. Przebudźcie się i wydawajcie radosne okrzyki, mieszkający w prochu! Bo twoja rosa jest jak rosa malw, a ziemia urodzi nawet tych, którzy są bezsilni w śmierci"

Księga Izajasza 26:19







środa, 27 czerwca 2012

Chodź ze mną! 25.06 01:30

deszcz na dworze
nocne czytanie książki
myśli przy niej




Kilka dni temu nad wrockiem przeszła w nocy burza, opisałem ją w formie haiku wcześniej, znalazłem jednak w sieci niesamowite zdjęcie i chciałbym się nim z Wami podzielić <usmiech> O to link, nie będziecie żałować <usmiech>                                             http://plfoto.com/2435762/zdjecie.html

Dla przypomnienia:                 
przez powieki
błysk pioruna
cisza przed grzmotem







przy kawie dziś rano                                                   

otwory w barierce
źdźbła trawy
uciekły na wolność






niedziela, 24 czerwca 2012

23.06

spojrzenie na skałę
ciężar karabinków u pasa
znowu jestem

Nie wiem, czy we mnie można czytać jak w otwartej książce, chyba tak, wszystko widać, niechęć, chęć, złość, radość. Miny mam przestudiowane, ale mam wrażenie, że nie do końca.. że inni widzą i odsuwają się, bywa jak kilka tygodni temu na wyjeździe pracowniczym w góry nie zaakceptowałem grupy, głupich żartów o orgazmach, penisach itp. Dziwne jak łatwo poszczają  hamulce  i wyłazi prawdziwe ja... Więc grupa również nie zaakceptowała mnie, ale co dziwne w indywidualnych rozmowach prawie każdy był spoko.. Ale do rzeczy..

Od momentu podania sobie rąk: Cześć jestem Oskar, hej jestem Maja, unikała kontaktu wzrokowego, może to kwestia świadomości swej urody i doświadczeń z facetami, a może właśnie przeczytała we mnie jak w książce, więc starałem się nie być zbytnim chamem i również nie patrzyłem na nią zbyt długo by nie budzić podejrzeń.
Znajomi poprosili mnie abym zabrał ich oraz córkę z przetłuszczonym chłopakiem (mężem, nie wiem) na wspinanie, bo ona bardzo by chciała spróbować jak to jest. Załatwiłem sobie specjalnie wolne i zaproponowałem miejsce. Dzień przed wyjazdem okazało się, że za daleko, że chcą bliżej. No dobra, wkurzyli mnie tym, bo nie dość ze robię im uprzejmość to jeszcze stawiają warunki. Żałowałem, ze się zgodziłem i nawet myślałem aby dać sobie już z nimi na przyszłość spokój. Miejsce oczywiście piękne, skały, woda, cudo, tyle że same śmieci dookoła, nasi rodacy potrafią szumnie machać flagami, atakować czołgi szabelkami ale sprzątnąć po sobie już ich przerasta.. Poza tym zarosło strasznie to miejsce, woda podeszła do góry odcinając kolejna ścianę. Musieliśmy się przedzierać po kolczastych krzaczorach. Gdy ukazały się skały ktoś jej zapytał czy się boi, odpowiedziała z entuzjazmem, ze nie może się doczekać. O! Pomyślałem sobie, jeszcze żadna dziewczyna tak nie zareagowała na widok czekających na nią takich skał. Chyba w sumie mnie tym kupiła, no dobra zobaczymy później jak przyjdzie co do czego.. Wspiąłem się pierwszy z dolną asekuracją (tzw dołem) ciągnąc za sobą linę wpinając ja ekspresami w ringi. Zawiesiłem "wędkę" aby inni mogli się pobawić i popróbować.
Majka pełna entuzjazmu oczywiście pierwsza. Założyła uprząż... Musiałem pomóc jej się pozapinać... musiałem jej prawie dotknąć, sprawdzić czy nie za luźno...czy dobrze zapięta.. przywiązać linę... nie dawałem rady.. w obcisłych leginsach uprząż jeszcze bardziej podkreślała jej zgrabne nogi, uda, tyłek.. pas biodrowy uwydatniał wąską talie i piękny biust... nie mogłem.. tak blisko.. Do tego wszystkiego te kocie oczy.. zrobiłem co musiałem i szybko się odsunąłem aby nie budzić podejrzeń i nie doprowadzić do krepującej sytuacji.
Co tu zrobić aby się zbliżyć porozmawiać, może zaprzyjaźnić, obok żona, jej rodzice, misiowaty mąż nie mąż, aby to wszystko było naturalne, zdrowe, czy tak się w ogóle da, czy to możliwe?
Dobra, ma aparat robi foty, ja swego nie wziąłem, ale jest wspólny neutralny temat, coś tam zagadnąłem, wymiana kilku słów, coś o plfoto i koniec, jakoś nie bardzo, może się boi może nie chce za mną gadać, może..
Wspinała się niesamowicie, bez oporów, przesadnego strachu, bez "już nie mogę", napierała tak dzielnie, że widziałem coś takiego pierwszy raz w życiu. Znowu byłem młody, wszystko wróciło, cała pasja, możliwości, zieleń, zapach, kolory.. Ktoś z taka pasją i talentem to sama słodycz.
O wspinaniu innych nie ma co wspominać, jej mąż nie mąż zrobił tą drogę co ona pod wpływem męskiej dumy, wiele go to kosztowało, cały upocony, zmachany jakby walczył o życie, więcej już nie próbował.
Potem robiliśmy trudniejsze drogi i za każdym razem było to samo. Słońce zaczęło przypiekać ostro więc poszedłem się wykąpać, woda była ciepła, jacyś idioci skakali z 20 metrowych skał.
Majka nie miała stroju jak wszyscy i nie sądziłem, ze to zrobi. Zaczęła się spierać z matką o to, że skoczy, nie wierzyłem myślałem że to żarty... Usłyszałem plusk, skoczyła z niewielkiej półki nad wodą w koszulce..
Po wszystkim pojechaliśmy do kawiarni na mrożoną kawę, gadaliśmy o Alpach, Dolomitach, ja o wspinaniu, o pomyśle wejścia na Blanca, ktoś inny o lataniu na paralotni w Chamonix. Parę razy zauważyłem, że się mi się przygląda, nie podtrzymywałem tych spojrzeń, ktoś mógłby zauważyć..
Oczywiście były teksty, że powinna to trenować skoro ma taki talent, zrobić kurs. Umówiliśmy się wszyscy wstępnie na następny wyjazd w ciekawsze miejsce.. Co dalej? Chyba nic… Chwila powróconych wspomnień, może będzie robić to dalej, będzie się rozwijać, ale pewnie już beze mnie, pokazałem jej tylko drogę, to wszystko.
Rozstaliśmy się w dobrych humorach zadowoleni z pięknego dnia, oni do domu, my do teściowej.
Pokrzątałem się trochę po ogrodzie, pozrywałem czereśni, a gdy nikt nie widział poszedłem do domu, zamknąłem oczy na łóżku i poczułem na policzkach łzy..

Wracając do domu odebrałem z paczkomatu zamówione książki Murakamiego, między innymi oczekiwaną "O czym mówię, gdy mówię o bieganiu" :

"Starzenie się i spowalnianie są taka samą częścią naturalnej scenerii jak rzeka płynąca do morza, i muszę się z tym pogodzić. Nie będzie to łatwy proces, a to, co odkryję na jego końcu, może wcale nie okazać się przyjemne. Ale czy mam jakiś inny wybór?"

                                                                                                       Haruki Murakam

"Oczym piszę, gdy pisze o bieganiu"

Kilka dni temu.
- jak sie biegało?  - spytała
- fajnie - odpowiedziałem.
Bo co miałem powiedzieć? Że przebiegałem przed jadącym pociągiem, a maszynista wył czymś tam jak szalony? Ryzyka nie było, ale ona pewnie by zaraz się przestraszyła..
Albo jak powiedzieć o endorfinach uderzających do mózgu jak heroina, euforii biegacza w świetle zachodzącego słońca nad rzeką.. Gdy stopy nie dotykają ziemi, po prostu  jakby jej nie było, płynie się, leci..  Myślałem wtedy, że w takim tempie jak nic sie nie zmieni to we wrześniu będę gotowy do maratonu, może we wrocku, może w wawie z metą na Narodowym, zaprosiłbym wtedy znajomą z sieci, może byśmy na trasie przybili żółwika i powiedziałbym jej "W... jesteś zajebista".
- może byś mnie wziął kiedyś ze sobą pobiegać - powiedziała.
Ech tyle razy ja ciągnąłem, prawie na siłe, a ona nie i nie, albo z wielkim bólem i cierpieniem zgadzała się tak jakby to mi miało zrobić przyjemność. Potem po 100 metrach stawała i mówiła, jak chcesz to biegnij, ja się przespaceruje...
Mamy mało czasu dla siebie, dlatego niedawno chciałem ją zabrac, ja bym biegł a ona jechała na rowerze, nie bo musi posprzątac w domu, no dobra posprzątasz popołudniu jak pójdę do pracy, nie nie.. no i dupa. Teraz nagle jej się odwidziało wrrr...

Wszystko mnie bolało po bieganiu, ledwo się ruszałem, pic pic, trochę wody z witamianami, lecz żołądek po takim wysiłku nie chciał nic przyjmować, chciało mi się zwymiotować.. Zrzuciłem mokre ciuchy na podłogę i odświeżyłem się pod prysznicem.
Położyłem się cały obolały, wieczór był gorący, gdy nachyliła się nade mną bez ubrania powiedziałem: bądź dla mnie miła..
Gdy wyszła spod prysznica podeszła do łóżka odkryła mnie i poczułem chłodną skórę na mym bolącym i gorącym jeszcze ciele. Szybko przeszła do rzeczy. Kilka słów, miłych słów między nami i rozkosz rozpływająca się po bolącym ciele. Jakby woda gasiła ogień... Powoli od członka po brzuch, uda, ramiona, nogi rozchodziła się po ciele rozkosz..Ból jak zła czarownica uciekał.. Najlepszy środek przeciwbólowy. Leżeliśmy tak prawie zasypiając, bez pospiechu, w sobie, błogość unosiła nas gdzieś w sny..
Zasnęła szybko, ja nie, byłem zbyt zmęczony, pobudzony... i znowu ta myśl... czy zrobiłaby to gdybym jej nie poprosił? Czy to tylko zwykły obowiązek małżeński? Niepokój nie pozwolił mi
spać.

na granicy snów
falujące biodra
nocą gaszą ból
 
 

"ulicami słońca biegnę jak szalony..."